poniedziałek, 9 października 2017

04. Czwarty...

04. Four
Let's start the show cause I want you to be mine

Spojrzałam na Justina z uśmiechem, ale on nie odwzajemnił tego jak zawsze. Przyglądał mi się uważnie i nie do końca rozumiałam jego spojrzenia.
          - Możesz odpowiedzieć? – szarpnął delikatnie moim ramieniem. Zdziwiło mnie odrobinę jego zachowanie.
          - Chcę ci pomóc, a jeśli obiad z nim ma to załatwić to jestem w stanie poświęcić się w ten sposób. Przecież to tylko obiad, który...
          - Nic nie wiesz o tym człowieku. On lubi takie młode, głupiutkie dziewczynki. Wykorzysta cię, a później nas wykiwa. – przystanęłam na moment w miejscu i obrzuciłam go złowrogim spojrzeniem, którego jeszcze nie znał. Jak mógł tak powiedzieć?
          - Posłuchaj może i jestem młoda, ale na pewno nie głupia. Miłym komplementem odwdzięczasz mi się za pomoc, nie ma co. Poza tym przecież nie przeleci mnie w restauracji na oczach innych ludzi. Wyluzuj.
          - Nie chciałem cię obrazić, przepraszam. Cieszę się, że chcesz mi pomóc, ale obiadem nie uda nam się uratować tego kontraktu.
          - W takim razie znajdźmy na niego kruczek, który pomoże nam uratować twoją firmę, żebym nie musiała jej ratować własnym tyłkiem.
Tylko zażartowałam, a on spojrzał na mnie zszokowany. Jego czekoladowe oczy były powiększone na co zaśmiałam się pod nosem. Wyjęłam z jego ręki kartę od pokoju i otworzyłam drzwi wchodząc do środka. Rozgościłam się jakbym była u siebie, a on dopiero po chwili wszedł za mną. Nadal mnie obserwował, więc postanowiłam mu coś wyjaśnić, bo nie byłam pewna czy, aby na pewno nadajemy na tych samych falach.
          - Posłuchaj, tak dla jasności.. nie mam na imię święta, ale nie zamierzam przespać się z tym zgredem, żeby cię ratować. On nawet nie jest w moim typie, więc musimy znaleźć inny sposób na jego nieugiętość. Coś na pewno jest w papierach. Przeglądałeś je?
Pokiwał jedynie twierdząco łapiąc się za kark.
          - Nic tam nie ma Oliv...
          - Oliv? – spojrzałam na niego zaciekawiona.
          - Przepraszam. Wymyśliłem ten skrót już dawno, ale używałem go tylko w myślach.
          - Mam rozumieć, że rozmyślasz o mnie od czasu do czasu?
Uśmiechnęłam się zadziornie chcąc spojrzeć mu w oczy, ale on ewidentnie tego unikał. Był lekko zagubiony i chyba nie bardzo wiedział jak się w tym momencie zachować co trochę mi schlebiało. Był uroczy kiedy się tak zachowywał, podeszłam bliżej i teraz musiał na mnie spojrzeć. Popatrzył mi w oczy, czego wcześniej unikał. – Justin? – odezwałam się ponownie, ale dalej cisza. – To nic złego, że rozmyślasz od czasu o tym czy dobrze wypełnię papiery i tak dalej. – chciałam mu pomóc wybrnąć z tej sytuacji, a on uniósł do góry jedną powiekę i się uśmiechnął.
          - Tak, myślę o tobie właśnie wtedy kiedy zastanawiam się czy wszystko jest dobrze zrobione. – odparł odsuwając się lekko.
          - Jesteś słabym kłamcą Justin. – kiedy tylko to powiedziałam od razu na mnie spojrzał. Nie wiedział do czego dążę, ale skąd niby miał wiedzieć skoro nie siedzi w mojej głowie, a tam sporo się dzieje. – Widzę jak praktycznie codzienne rozbierasz mnie wzrokiem kiedy tylko się spotkamy. Myślałeś, że masz do czynienia z dzieckiem? Nie jestem już małą dziewczynką i potrafię rozróżnić kiedy mężczyzna patrzy na kobietę jak na normalną pracownicę, a kiedy ma ochotę zedrzeć z niej ubrania i przelecieć ją choćby na biurku.
Otwierał usta, żeby coś powiedzieć kilka razy, ale za każdym razem zamykał je rezygnując. W końcu wyszedł na balkon, aby trochę ochłonąć, a ja cicho zaśmiałam się pod nosem. Dałam mu kilka minut, a później do niego dołączyłam.
          - Naprawdę, aż tak to widać? – zapytał zrezygnowany
Naprawdę, ale nie przejmuj się. Schlebia mi to. Ty również jesteś przystojny, ale jesteś moim szefem i...
          - Do niczego między nami nie dojdzie. – dokończył za mnie.
          - Poza tym, ja nie szukam przygody na jedną noc.
          - Myślę, że przy tobie nie mogłaby to być przygoda na jedną noc. – odparł chyba niewiele myśląc co mówi, bo zaraz po tym zniknął z powrotem w pokoju nawet na mnie nie zerkając.
          - Justin... – zaczęłam, ale przerwał mi uniesieniem ręki pokazując tym samym, abym nic już nie mówiła. Tak też zrobiłam.
Usiadłam na łóżku, wcześniej zdejmując buty. Było już po dziesiątej co znaczyło, że cała noc przed nami. Justin podał mi do ręki umowę podpisaną z Jasonem. Natychmiast zaczęłam ją kartkować. Nim do końca ją przeczytałam prawie zasypiałam, a szatyn razem ze mną. Nie ma co się dziwić, wiecie jak sformułowane są umowy. Moja głowa powoli pękała od tych wszystkich hasełek prawniczych. Niekiedy czegoś nie rozumiałam, więc tłumaczył mi wszystko z uśmiechem. Nie wiem tylko czy śmiał się z tego, że nie rozumiem czy też z tego, że cieszył się, że jednak może mi pomóc. Wzięłam laptopa i tam zaczęłam szukać jakiegoś haczyka na Jasona, ale i tam się zawiodłam, a była już godzina druga. Moje oczy niemiłosiernie bolały, bo nie wzięłam ze sobą okularów, a dodatkowo coraz bardziej chciało mi się spać.
          - Może pójdę na dół po coś do picia i przegryzienia? – zapytał wyrywając mnie z zamyśleń. Machnęłam tylko ręką na niego i nawet nie zauważyłam jak wyszedł z pokoju. Nawet nie usłyszałam zamykanych drzwi.


Justin
Wyszedłem z pokoju i głośno wypuściłem powietrze. Było mi cholernie wstyd za to co zaobserwowała blondynka. Ja naprawdę kiedy ją widziałem miałem ochotę rzucić ją na łóżko, albo biurko. Co tylko było pod ręką i wejść w nią do końca. Usłyszeć jej przyspieszony oddech i jęki, które opuszczałyby jej malinowe usta. Ta myśl cholernie mnie podniecała. Może dlatego, że już od dłuższego czasu nie miałem żadnej kobiety. Podrapałem się po głowie. Byłem naprawdę zły na siebie, ale ona wcale się nie gniewała. Schlebiało jej to. No i powiedziała, że jestem przystojny. Miałem mętlik w głowie. Miałem na nią ogromną ochotę, ale byłem jej szefem i to spowalniało moje zapędy.
Wyglądała niezwykle uroczo próbując mi pomóc. Przyglądałem jej się uważnie przez cały ten czas. Mrużyła niekiedy oczy, a kiedy nie do końca rozumiała o co chodzi ściągała brwi do siebie i zaraz potem patrzyła na mnie oczekując wyjaśnienia. Uśmiechałem się wtedy pod nosem, bo jednak byłem jej do czegoś potrzebny i wcale nie zapomniała o mojej obecności, a miałem takie wrażenie kiedy zaczęła czytać umowę. Robiła to tak dokładnie jak chyba nigdy ja tego nie zrobiłem.
Kiedy byłem już na dole poprosiłem o duży sok jabłkowy i dwie szklanki, a do tego jakieś przekąski, bo poczułem się naprawdę głodny. W końcu tak naprawdę nie zjedliśmy kolacji. Poczekałem dziesięć minut i dostałem do rąk bruschette za co byłem dozgonnie wdzięczny, bo marzyłem o ciepłym posiłku, a grzanki dopiero co wyszły z pieca. Wziąłem dwie porcje. Jedną dla siebie, a drugą dla Olivii.
Wszedłem z powrotem do pokoju, a ona ponownie kartkowała umowę.
          - Przyniosłem coś do zjedzenia. – odparłem.
W końcu uniosła swoją głowę. Chyba zapach grzanek nią pokierował, bo natychmiast zeskoczyła z łóżka i zabrała ode mnie jeden talerz. Wciągnęła zapach i uśmiechnęła się pod nosem.
          - Jestem tak cholernie głodna, a w tej przeklętej umowie i w tym cholernym internecie kompletnie nic nie znalazłam.
          - To aż trzy brzydkie słowa w jednym zdaniu. Uważaj, bo się przyzwyczaisz. – zaśmiałem się, a ona razem ze mną.
Zjadła ze smakiem cztery grzanki, a resztę oddała mi. Pochłonąłem wszystko z talerza i popiłem sokiem. Wróciliśmy do czytania umowy. Robiliśmy to już dobrą godzinę, a zegarek wskazywał godzinę 4:23. To już świt.
          - Oliv odpuść sobie. Nic tam nie znajdziesz.
          - Justin czy w umowie nie powinno być podpisu również na końcu?
          - Powinien być, ale to zależy od tego jak skonstruowana jest umowa. W tej akurat masz podpis na początku, a do tego datę i miejsce.
          - No tak. – westchnęła odrzucając umowę na łóżko po czym oparła się o zagłówek łóżka i zaczęła błądzić myślami gdzieś daleko.
          - O czym myślisz? – zapytałem przyglądając się jej.
          - O tym jak daleko jutro będę musiała się posunąć, żebyś zachował ten kontrakt. – odparła bez zastanowienia
          - Do niczego nie będziesz się posuwać. Jakoś sobie to wszystko odbiję. Nie przejmuj się. Dziękuję, że próbowałaś mi pomóc. – odparłem wstając z łóżka, a jej głowa obsunęła się na poduszkę. Udałem się do łazienki, a kiedy z niej wróciłem, smacznie spała. Uśmiechnąłem się pod nosem. Nie chciałem jej budzić dlatego też po prostu przykryłem ją kołdrą i sam wsunąłem się obok niej. Nie minęła chwila, a już spałem.

Chciałem wstać, ale ręka blondynki na moim brzuchu trochę mi to uniemożliwiała. Kiedy lekko się poruszyłem, przysunęła się bliżej wtulając głowę w mój tors. Było mi gorąco pod kołdrą, a jej drobne ciało dawało dodatkowe ciepło. Jej włosy były rozrzucone na poduszce, a słodki zapach unosił się w powietrzu. Spojrzałem na jej buzie i uśmiechnąłem się pod nosem. Nawet podczas snu marszczyła nosek. Wyglądała uroczo. Była taka niewinna, bezbronna i piękna.
Boże! Jaka ona była piękna!
Dotknąłem delikatnie jej zaróżowionego policzka, a następnie ucha co spowodowało, że poruszyła się delikatnie.

Olivia

Nie wiedziałam do kogo należała dłoń, która najpierw delikatnie dotknęła mojego policzka, a następnie ucha. To był mój słaby punkt dlatego natychmiast zareagowałam. Poruszyłam się delikatnie, ale nie chciałam jeszcze wstawać. Uświadomiłam sobie, że to Justin musi leżeć obok mnie, a moja ręka znajduje się na jego nagim, umięśnionym brzuchu. Musiałam zasnąć w jego łóżku, a on zamiast mnie obudzić położył się obok...
          - Tak bardzo chciałbym, żebyś była moja. Nie wiem co cię tutaj sprowadziło, ale się dowiem. To przeznaczenie, że wpadliśmy na siebie.
Uśmiechnęłam się, tak, by tego nie dostrzegł, a moja wewnętrzna „ja” fikała koziołki. Grzechem byłoby nie zgrzeszyć z nim, ale nie o tym teraz.
Uniosłam powieki przecierając je delikatnie piąstkami. Dobrze, że nie miałam na sobie makijażu. Kiedy spojrzałam na Justina uśmiechał się sam do siebie. Wstał z łóżka i zobaczyłam, że był w samych bokserkach. Stał do mnie tyłem i dopiero po chwili się obrócił. Wyglądał niesamowicie seksownie z samego rana. Na tyle seksownie, że miałam ochotę rzucić go na łóżko i spędzić w nim cały dzień razem z nim. Przyglądał mi się kiedy tak skanowałam go wzrokiem. Zatrzymałam się na jego bokserkach co nie uszło jego uwadze. Zaśmiał się.
          - Czuję się trochę nie komfortowo kiedy tak skanujesz mojego przyjaciela wzrokiem.
          - Przepraszam.
Czułam, że się rumienię, a on podszedł bliżej.
          - To mi schlebia, ale boję się, że nie wytrzymam. – odparł wyciągając dłonie w kierunku mojego biustu.
          - Co ro...
          - Odpięły ci się guziczki. – odparł, a ja spojrzałam w dół i faktycznie, dwa pierwsze guziczki były odpięte przez co Justin mógł oglądać mój biały koronkowy stanik wystający zza bluzki. Zapiął je, a po moim ciele przeszedł dreszcz kiedy zupełnie przez „przypadek” dotknął mojej skóry. Nie uszło to jego uwadze na co uśmiechnął się pod nosem. Wiedział jak na mnie oddziałuje i bałam się, że to wykorzysta, a jeszcze bardziej bałam się, że ja nie będę w stanie go powstrzymać.
Odsunęłam się od niego spokojnie i podniosłam umowę, która wylądowała na podłodze. Opadłam na łóżko i na nowo zaczęłam ją przeglądać. Pierwsza strona, druga, trzecia, ósma i znowu pierwsza. Tym razem dokładniej, cała strona, a w końcu na samym sole, w lewym rogu malutkim drukiem napisane było „1z12”.
          - Dwanaście? – powiedziałam sama do siebie.
          - Oliv odpuść. Nic nie znajdziesz. – machnęłam na niego tylko ręką i zaczęłam dokładnie liczyć strony. Było ich tylko osiem, a to znaczyło, że brakowało czterech! Aż czterech stron z umowy!
          - Justin! – krzyknęłam radośnie wstając z łóżka. – W umowie brakuje czterech stron!
Wyrwał mi kartki z ręki i zaczął je przeglądać. Pokazałam mu co znalazłam, a on uderzył się z otwartej dłoni w czoło.
          - Boże, że nie sprawdziłem tak błahej rzeczy. Jestem idiotą. Gdzie w takim razie są pozostałe kartki? – zapytał sam siebie.
          - Może twój ojciec ma je w domu? W końcu to on podpisywał z Jasonem umowę. Zadzwoń do niego i zapytaj.
          - Nie chcę do niego dzwonić. Nie chcę go martwić.
          - Dobrze, daj mi jego numer w takim razie.
Chciałam zadzwonić jako sekretarka Justina, wybrałam numer, a po jednym sygnale usłyszałam jakby głos Justina tylko trochę starszy i z większą chrypką. Rozmawiałam z nim chwilę. Trochę skłamałam, że robię po prostu porządki w dokumentach i chciałabym mieć wszystko w jednej teczce. Powiedział, że dostarczy mi wszystkie dokumenty w poniedziałek po południu.
          - Panno Monte... Jason to niezły dupek. Próbował raz zerwać ze mną umowę, ale tam jest wyraźnie zapisane, że nie może tego zrobić przed upływem trzech lat od podpisania. Niech mój syn uważa. Wiem, że on nie chce mi zaprzątać niczym głowy, bo chce, żebym był dumny i jestem! Niezmiernie, ale jeśli będziecie mieli jakieś problemy niech pani zadzwoni. Na pewno pomogę.
          - Dziękuję bardzo panie Fray.
Rozłączyłam się i spojrzałam ponownie na umowę, ale tym razem chciałam po prostu sprawdzić datę. Była z dnia 07.01.2014 co znaczyło, że jeszcze przez co najmniej rok nie mógł jej zerwać.
Ucieszyłam się na tyle, że przytuliłam Justina do siebie, a on patrzył na mnie jak na wariatkę. Oczekiwał jakichś wyjaśnień, ale powiedziałam, że opowiem mu jak wrócę, bo była już godzina 13.30, co znaczyło, że mam tylko pół godziny, aby przyszykować się na obiad. Wbiegłam do swojego pokoju, a następnie do łazienki, aby wziąć szybki prysznic.
Ubrana i gotowa do wyjścia, popsikałam się jeszcze swoimi ulubionymi perfumami. Chciałam, aby to spotkanie było oficjalne, więc ubrałam na siebie zwykłą granatową sukienkę z odrobinę dłuższym tyłem. Na nogi wsunęłam beżowe sandałki na obcasie, a do ręki wzięłam kopertówkę w tym samym kolorze. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zeszłam na dół do restauracji. Czekał już na mnie. Podeszłam do stolika witając go krótkim „Dzień dobry” i skinieniem głowy.
          - Pięknie pani wygląda.
          - Dziękuję. – odparłam jedynie. – Zamawiamy coś? – zapytałam, a on tylko skinął głową na kartę i przyglądał mi się jak wybierałam danie. Wybrałam jedno z najdroższych, zrobiłam to specjalnie, bo dziś przecież on płaci i stać go na takie rzeczy. Do tego poprosiłam lampkę czerwonego półsłodkiego wina, także jednego z droższych.
          - Więc? Jak długo pracuje pani dla Fray'a?
          - Dla pana Justina – specjalnie dałam nacisk na imię szatyna. Ten zgred chyba myślał, że jak Justin jest młodszy to można pod nim kopać dołki. Pomylił się. Nie pozwolę nikomu na takie zachowanie. Justin jest w porządku dla ludzi z którymi pracuje, więc to samo powinien dostawać w podzięce, a ja tego dopilnuję. – Pracuję od jakichś dwóch tygodni. Przyszłam w zastępstwo za panią Suzanne, która odeszła na zwolnienie.
          - To króciutko. Zgodziłaś się jednak zjeść ze mną obiad, żeby ratować jego firmę, to chyba coś znaczy? Jesteście sobie bliscy? – zaśmiałam się. Zastanawiałam się do czego ten zgred dążył.
Bliscy? Jest moim szefem, a to chyba do czegoś zobowiązuje. Nie nawiązuję romansu z szefem. Poza tym pan Fray jest bardzo w porządku. Wszyscy, którzy z nim pracują są zadowoleni, dlatego też nie rozumiem dlaczego pan chciałby zerwać umowę z jego firmą. – przyglądałam mu się przez chwilę znad kieliszka, z którego sączyłam wino, które swoją drogą było wyśmienite. Kelner przyniósł nasze dania, więc przez chwilę milczeliśmy konsumując to co było na naszych talerzach, jednak moje danie, mimo swojej ceny nie bardzo mi smakowało, więc niewiele zjadłam.
         - Po prostu nie odpowiada mi współpraca z Justinem, z jego ojcem wszystko było w porządku i współpraca mi odpowiadała, ale...
„Kłamca” – pomyślałam unosząc głowę znad talerza i przyglądałam mu się uważnie.
          - Ale z Justinem jest inaczej. – odparł.
          - Rozumiem, a co do waszej współpracy ma się obiad ze mną? – zapytałam zaciekawiona, ale chwilę później żałowałam, że zadałam to pytanie. 
          - Po prostu chciałem zaproponować ci współpracę ze mną, ale kiedy powiedziałaś, że nie sypiasz ze swoim szefem zrezygnowałem z tego. Miałem na ciebie ogromną ochotę odkąd tylko cię zobaczyłem. Miałaś kiedyś starszego faceta, skarbie? – widelec wypadł mi z ręki. Kaszlnęłam dwa razy i patrzyłam na niego oniemiała. Czyli szatyn jednak miał rację co do niego.
Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać.
          - Miałam, ale nie tak starego jak ty. – odparłam bezczelnie. Zmierzył mnie wzrokiem, nie wiedziałam o czym myślał.
          - Lubię takie bezczelne. Zastanów się. Mógłbym zrobić ci naprawdę dobrze.
Już od jakiegoś czasu mówił ściszonym głosem, aby nie zwracać na nas uwagi innych gości.
          - Wiesz co? – zapytałam biorąc łyk wina i wstałam. W tyłku miałam już wszystkie uprzejmości. – Jestem... zdegustowana, a wino trochę mi obrzydło, ale może tobie posmakuje. –odparłam i wylałam na niego resztę zawartości kieliszka. Był w szoku, a to za chwilę zmieniło się w złość. Ludzie zaczęli nam się przyglądać. Śmiałam się kiedy Jason zrobił się cały czerwony ze złości. – Nie jestem kobietą, która prześpi się z tobą, aby dostać posadę w pracy. Jesteś żałosny jeśli w ten właśnie sposób myślałeś.
          - Ty suko możesz zapomnieć o tym, że umowa zostanie zachowana. Przekaż to swojemu szefowi.
          - Och, zapomniałam ci wspomnieć, że dziś coś znalazłam. Nie możesz zerwać umowy przed upływem trzech lat od jej podpisania, a ile minęło? Rok i cztery miesiące! Jeszcze trochę będziesz musiał się przemęczyć. Rozumiem, że ty płacisz. – puściłam mu oczko.
Nie zwracałam uwagi na ludzi i na to, że słyszą naszą rozmowę. Byłam z siebie tak cholernie dumna.

Szczęśliwa zapukałam w drzwi Justina, który otworzył owinięty ręcznikiem wokół bioder. Nie miał na sobie nic więcej i kiedy spojrzałam na niego, aż we mnie zawrzało. Weszłam do pokoju zamykając za sobą drzwi.
          - Już po obiedzie? – spojrzał na godzinę. Była dopiero czternasta dwadzieścia. Mój obiad trwał zaledwie dwadzieścia minut i jeśli mam być szczera to nadal byłam potwornie głodna.
          - Można tak powiedzieć, ale tak naprawdę mam ochotę na prawdziwy obiad, bo jestem głodna jak wilk, a tamtego nawet w sumie nie ruszyłam. Chyba jesteś mi to winien, no i wyśmienite wino, bo poprzednie się rozlało.
          - Rozlało? -uniósł brwi zaciekawiony.
          - Później ci powiem. Idź się ubierz.
Miałam ochotę zdjąć ten ręcznik obwiązany wokół jego bioder. Cholernie mnie podniecał i nie kryłam się już nawet z tym. Nie było sensu. Po dzisiejszym poranku wiedział jak na mnie działa. Uśmiechnął się pod nosem i powędrował do łazienki. Wrócił z niej ubrany w jeansowe spodenki, do tego koszulka na ramiączkach, która odkrywała całe jego mięśnie no i oczywiście tatuaże, których było pełno na całym jego ciele, ale jakoś wcześniej nie zwracałam na nie uwagi. Zupełnie nie wiem dlaczego, bo kilka przykuło moją uwagę nieco bardziej. Przyjrzałam im się chwilę dłużej. Zauważył, że to robię.
          - Kiedyś ci o nich opowiem, jeśli będziesz chciała.
Wyrwał mnie z rozmyśleń o tym co znaczy każdy jego poszczególny tatuaż, a na to co powiedział skinęłam jedynie twierdząco głową.

Justin

Wyglądała uroczo. Miała na sobie tylko zwykłą granatową sukienkę, a i tak wyglądała przepięknie. Była jak anioł. Nie miałem chyba innego, bardziej trafnego porównania. Szliśmy korytarzem w stronę wyjścia kiedy zauważyłem Jasona. Wyglądał dość... dziwnie? Miał czerwone plamy na marynarce, koszuli i spodniach. Akurat w kroczu. Olivia zaśmiała się widząc go w takim stanie, a ja natychmiast przypomniałem sobie co powiedziała na temat wina: „Chyba jesteś mi to winien, no i wyśmienite wino, bo poprzednie się rozlało”
Nie odezwałem się dopóki nie wyszliśmy z hotelu.
          - Trochę się rozlało, hm?
Wzruszyła ramionami i zaczęła się śmiać. Wyglądała uroczo. Chyba zacząłem nadużywać tego słowa. Postanowiłem przestać to robić i byłem ciekawy jak mi to wyjdzie. Nie odezwała się. Podeszliśmy do jednej z restauracji.
          - Więc? Opowiesz mi jak to się stało, że wino się trochę rozlało? – zapytałem kiedy kelner postawił nasz obiad przed nami.
          - W sumie to... niewiele się co do niego pomyliłeś. Ogólnie pytał czy między nami coś jest, ale wyjaśniłam mu, że nie umawiam się z własnym szefem. – patrzyłem na nią. Mówiła bardzo wyraźnie, miała bardzo dobrze wyćwiczoną dykcję i ciekawą mimikę twarzy. Byłem trochę zawiedziony tym co powiedziała, ale dziś rano widziałem jak reagowała na mój dotyk. Musiałem ją jedynie złamać. Nie chciałem iść z nią raz do łóżka i zostawić, zdecydowanie nie. Chciałem ją pieścić i chciałem, żeby krzyczała moje imię. Rozmarzyłem się i nawet nie zauważyłem jak przestała mówić, a zaczęła mi się przyglądać. – Znów to robisz. – skwitowała.
          - Co takiego?
          - Pieprzysz mnie swoimi myślami, a jesteśmy przecież w miejscu publicznym Justin. Mógłbyś się zachowywać. – zaśmiała się oczekując mojej reakcji. Myślała, że mnie zawstydzi? Nie tym razem.
          - Nigdy nie chciałaś tego robić w miejscu publicznym? To całkiem podniecające. Mnóstwo adrenaliny i przyjemnych odczuć.
          - Justin! – zaczęła się śmiać, a ja razem z nią. – No więc po tym jak zasugerował, że coś nas łączy, a ja ZGODNIE z prawdą odparłam, że nie, powiedział, że chciał mi zaproponować współpracę, ale kiedy powiedziałam, że nie sypiam ze swoim szefem stwierdził, że nie chce mnie w swoim biurze, ale może mi zrobić dobrze.
Myślę, że więcej szczegółów pominęła przez wzgląd na mnie i mój wyraz twarzy. Byłem wściekły. - Poradziłam sobie z nim całkiem dobrze. Nawet nie wiesz jaką frajdę sprawiło mi oznajmienie mu, że znalazłam na niego kruczek. Patrzył na mnie tak złowieszczo. Myślę, że po tym co mu powiedziałam nie ma już ochoty na to, aby zrobić mi dobrze. Bogu dzięki, bo jest zdecydowanie za stary.
Śmiała się tak melodyjnie jak chyba jeszcze nikt. Była naprawdę rozbawiona całą tą sytuacją, a ja patrzyłem na nią jak na kogoś nie z tej planety.
Była taka wyjątkowa. Jeszcze nigdy tak często się nie śmiałem jak przy niej, nawet uśmiech było ciężko u mnie wywołać. Zastanawiałem się czy rzuciła na mnie jakiś urok czy co. Może jest wiedźmą? Nie... do wiedźmy jej daleko. Raczej dobrą wróżką. Wiecie... taką co wierzy w nią każde dziecko. Ja dzieckiem nie byłem już dawno, ale mimo wszystko wierzyłem, że jest taką dobrą wróżką.
Po obiedzie udaliśmy się na plażę, która była bardzo blisko naszego hotelu, więc zaszliśmy tam, aby wziąć koc i to obiecane wino oraz dwie lampki. Plaża była prywatna dla gości hotelu, więc mogliśmy sobie pozwolić na spożycie procentów nad samym oceanem. Rozłożyłem koc na którym usiedliśmy i nalałem do kieliszków trochę wina. Jeden podałem Olivii, a drugi zostawiłem dla siebie.
Na plaży nie było za dużo osób co mnie zaskoczyło, ale to dobrze. Daleko od nas po prawej stronie siedziała jakaś rodzinka, której nawet wyraźnie nie widziałem. Olivia zaczęła spacerować brzegiem oceanu. Zauważyłem, że lubiła to robić. Podszedłem do niej. Uśmiechała się. Nawet kiedy patrzyła na mnie uśmiech nie schodził z jej ust, których swoją drogą bardzo chciałbym spróbować. Wyglądała naprawdę jak anioł, wiem, że się powtarzam, ale to prawda. Wiatr trochę rozwiewał jej włosy, a ona wystawiła twarz, aby poczuć lekki podmuch na policzkach. Wypiła już całą lampkę, więc nalałem jej kolejną. Powoli ją sączyła. Bałem się, że od słońca alkohol szybciej na nią zadziała. Zastanawiałem się czy nalać jej trzecią lampkę, kiedy opróżniła już drugą, ale zrobiłem to. Miałem tylko nadzieję, że zapanujemy nad sobą, jeśli zajdzie taka potrzeba. Nie chciałbym, żeby myślała, że ją wykorzystałem i nie chciałbym żeby czegoś żałowała.
          - Lubisz ocean? – zapytałem zwracając na siebie jej uwagę. Przyjrzała mi się przez chwilę, a następnie uśmiechnęła się.
          - Nie lubię. Kocham.
          - Dlaczego?
          - Bo jest pełen tajemnic.
          - Zupełnie tak jak ty Oliv. – zgarnąłem kosmyk jej włosów za ucho, a ona przymknęła powieki. Podszedłem bliżej, kiedy wciągnęła powietrze przez nos. Otworzyła oczy i wróciła na koc nie zważając na mnie. Usiadła na nim i przyglądała się zachodzącemu słońcu. Zabraliśmy się i wróciliśmy do hotelu po zachodzie. Biorąc wcześniej koc powiedzieliśmy, że zostawimy go w moim pokoju, więc weszła tam na moment, aby zostawić go na szafce. Zamknąłem za nią drzwi. Zajęliśmy miejsce na łóżku. Opierała głowę o zagłówek i nuciła coś pod nosem. Wskazałem na butelkę i zapytałem czy chcemy wypić jeszcze jedną, ale pokręciła przecząco nosem.
          - Wypijmy tylko to co zostało. Ty pierwszy – powiedziała śmiejąc się, a ja zastanawiałem się co ją rozbawiło. – Nie ma to jak widzieć własnego szefa pijącego resztki wina z butelki. – zawtórowałem jej wyciągając dłoń z butelką w jej stronę.
Zlizała językiem kropelkę, która spłynęła po szyjce, a później podniosła na mnie wzrok. Podniecił mnie widok jej języka zlizującego wino.
Czyżby mną manipulowała? Nie, nie sądzę.

Wyobraziłem sobie jak... Nie, nie będę o tym myślał. Pomyślę lepiej o łące, kwiatkach... Spojrzałem na nią ponownie i to był błąd. Wypiła resztę wina, a z kącika jej ust wyleciała kropla i spłynęła po jej brodzie. Nie myśląc wiele złapałem w jedną dłoń jej policzek i rozbiłem swoje wargi o jej soczyste, malinowe. Takie smaczne, które o dziwo smakowały bardziej jak brzoskwinia niż malina, ale to zapewne zasługa jakiejś pomadki. Byłem zachłanny, a ona nawet nie odwzajemniła pocałunku, dopiero po chwili to zrobiła. Całowała namiętnie. Nachyliłem się nad nią powodując, że jej ciało opadło na poduszki. Jęknęła cicho poprzez pocałunek. Drugą ręką zjechałem na jej talię. Przycisnąłem ją do siebie, a ona wplątała dłoń w moje włosy, druga wylądowała na moim ramieniu. Jęknąłem w jej usta kiedy pociągnęła za końcówki włosów. Nie zrobiła tego mocno, ale było mi tak nieziemsko przyjemnie. Chciałem, żeby ta chwila trwała w nieskończoność, ale skończyła się wraz z tym kiedy zaczęło nam brakować powietrza. Spojrzałem w jej oczy i pogładziłem jej policzek. Uśmiechnęła się lekko zamroczona.
          - Pragnę cię Oliv.
Musnąłem jej wargi ponownie.  

~*~
No i jest rozdział czwarty.
Trochę mnie tutaj nie było, ale nadrabiam powoli zaległości. Wszystko przez tę beznadziejną pogodę. Kiedyś jeden pan mi powiedział, że mieszkamy w "płaczącym" mieście i to by się chyba zgadzało, bo zbyt wiele słońca to tutaj nie ma. Nie ma, ani lata, ani zimy. Jest w sumie tak... nijak.

Wracając... mam nadzieję, że rozdział się Wam spodoba. Był pisany ponad pół roku temu. Naniosłam poprawki, ale liczę na Wasze opinie.

Co do akcji, która faktycznie szybko się rozwija to... wyznaję raczej zasadę, że "na wojnie i w miłości wszystkie chwyty dozwolone". Nie ma czegoś takiego jak za szybko, za wolno. Wiem to z doświadczenia. Po prostu coś się dzieje miedzy dwojgiem ludzi i tak to już jest. To ma być raczej realna historia, a chyba wszyscy dobrze, wiemy, że takie historie dzieją się obok nas. Prawda?

Dajcie znać co myślicie.
Pozdrawiam was bardzo cieplutko, w to jesienne popołudnie, Alessia.

4 komentarze:

  1. Uuuu... ale się zrobiło gorąco... :)

    Bardzo fajne opowiadanie, podoba mi się jak piszesz.
    Na pewno, będę czytała każdy następny rozdział :)

    W sumie, to teraz jak tak sobie myślę, to mogę zaproponować ci pisanie jakiegoś opowiadanie wspólnie... Nie wiem, może na Wattpadzie? Albo założymy razem bloga?
    Wiem, że z takimi propozycjami powinnam pisać prywatnie, ale albo jestem głupia, albo ślepa, bo nigdzie nie mogę znaleźć kontaktu do ciebie...
    Więc, jeśli przemyślisz, moją propozycję to w odpowiedzi w komentarzu mogłybyśmy wymienić się e-mail'ami czy czymś...

    Proponuję ci to, ponieważ szkoda by mi było stracić szansę ,,współpracy" z kimś naprawdę utalentowanym :)
    Mam nadzieję, że znajdziesz czas, aby odpisać mi :)

    Pozdrawiam!

    (jeżeli chcesz, zapraszam też do mnie :)

    https://forgotffbtssf1dlittlemfh.blogspot.com/

    https://www.wattpad.com/496165992-he-is-my-future-on-jest-moj%C4%85-przysz%C5%82o%C5%9Bci%C4%85-rozdzia%C5%82

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale miałam trochę na głowie. Dziękuję Ci za miłe słowa, za to, że doceniasz te moje "wypociny".
      Muszę Ci jednak odmówić ze względu na to, że chciałabym doprowadzić to opowiadanie do końca, ale też przez to, że mam sporo zajęć. Nie mam zbyt wiele czasu, więc nie mogłabym się poświęcić nowemu blogowi. Musiałabym wykluczyć inne pozycje, żeby znaleźć na to czas. Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz.
      Na blogi na pewno zajrzę jak tylko znajdę więcej wolnego czasu.
      Pozdrawiam Cię i życzę miłego dnia. :)

      Usuń
  2. przez nawał pracy i mnóstw problemów zapomniałam o rozdziale u ciebie. Mam nadzieję, że nie porzuciłaś nagle tego opowiadania, bo byłoby szkoda.
    Tych dwoje wyraźnie ciągnie do siebie, ale coś mi się wydaje, że jedno z nich skończy ze złamanym sercem, bo to idzie trochę za szybko. Szkoda, bo takie coś ciężko się leczy. I coś mi się wydaje, że bardziej poszkodowany będzie przystojniak. Mam nadzieję, że się pomylę.
    Wracaj do nas, bo nudno tu bez ciebie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) Przepraszam, że tak długo tu nie zaglądałam, ale ja również miałam trochę problemów, tych sercowych i tych innych, ale wracam. Mam nadzieję, że ze zdwojoną siłą.
      Sama nie mam zbyt wiele wolnego czasu przez pracę, zajęcia poza nią, dlatego rozumiem. Sama staram się nadrabiać zaległości, a trochę się tego nazbierało. :O
      Co do opowiadania... nie chcę zdradzać szczegółów, dlatego zabieram się za poprawki rozdziału i postaram się jeszcze dziś go udostępnić.
      Dziękuję za miłe słowa i również pozdrawiam :*

      Usuń